Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wschowa. Mieszkaniec Lipinek zdobył w lutym Śnieżkę wchodząc na szczyt w samych spodenkach [ZDJĘCIA]

Karolina Bodzińska
Karolina Bodzińska
arch prywatne p. Pawła
Paweł Krzysiek, mieszkaniec Lipinek w gminie Sława, w lutym br. wszedł skąpo ubrany na Śnieżkę. Morsowanie na sucho poprzedzone było porządnymi przygotowaniami. Szczyt zdobył 15 lutego 2021 roku, pokonując naprawdę trudne warunki atmosferyczne. Najtrudniejszy odcinek wiódł od Domu Śląskiego. Odczuwalna temperatura, z powodu silnego wiatru, wynosiła około – 20 st. C. Nie poddał się jednak.

Pan Paweł pochodzi ze wsi Lipinki, oddalonej o 4 kilometry od Sławy. Już sama bliskość Jeziora Sławskiego wymusiła na nim aktywność pływacką. Początkowo tylko latem, a od zeszłego roku także zimą.

- Moja przygoda z morsowaniem zaczęła się w tamtym roku. Morsuję wraz z grupą sławskich morsów – mówi pan Paweł.

I przyznaje, że pierwsza kąpiel z ekipą Star Mors Sława była równie fantastyczna, jak uzależniająca.

- Odtąd wchodziłem do wody tak często, jak tylko mogłem. Aktualnie kąpię się minimum dwa razy w tygodniu. Żałuję, że morsuję dopiero drugi sezon – wyznaje.

Rok temu wybrał się na Śnieżkę. Wspinał się w samej koszulce termoaktywnej i – jak przyznaje – już wówczas, mimo, że panowały minusowe temperatury, było mu bardzo gorąco. I właśnie wtedy zaświtała mu myśl o zdobywaniu Śnieżki w „morsowym stylu”.

- Przygotowania zacząłem już w tamtym roku, przy najchłodniejszych temperaturach. W każdy weekend wstawałem wcześnie rano, ubierałem krótkie spodenki, buty i biegałem po drogach polnych. Trasy wyglądały różnie, od kilometra do nawet 13 kilometrów dziennie – relacjonuje pan Paweł.

W lutym, w Karkonosze, pojechał w towarzystwie przyjaciela morsa oraz swojej partnerki życiowej. Pierwszego dnia, po całym dniu wędrowania, wraz z kolegą zaliczył nocną kąpiel pod wodospadem.

- Tak właśnie postanowiliśmy zaprawić się przed wejściem na Śnieżkę. Następnego dnia pojechaliśmy do Karpacza. Kiedy tylko wysiedliśmy z samochodu usłyszeliśmy słowa krytyki – relacjonuje mieszkaniec Lipinek.

- Dziś w telewizji będą, musimy zapamiętać twarze – usłyszeli uszczypliwy komentarz.

Trudno się dziwić takiej reakcji, bo głośno było w tym czasie w mediach o kobiecie, która wchodząc na Babią Górę skąpo ubrana doznała hipotermii i przeżyła dzięki pomocy turystów oraz służb ratowniczych.

- Niestety, niektórzy ludzie patrząc przez pryzmat ten jednej kobiet wszystkich morsów oceniają tak samo – ubolewa pan Paweł.

Na szczęście pod drodze obaj panowie spotkali się również z bardzo sympatycznymi reakcjami.

- Ludzie pytali czy nam ciepło, prosili też o wspólne zdjęcia. Chętnie pozowaliśmy

Po drodze wzmacniali się gorącą herbatą, którą nieśli w termosach. Najtrudniejszy odcinek, jaki przyszło im pokonać, wiódł od Domu Śląskiego.

- Wiał bardzo silny wiatr. Mój przyjaciel w tym momencie musiał się ubrać, ponieważ przy moim tempie spocił głowę i dłonie, a nie miał na przebranie czapki i rękawiczek. Tymczasem odczuwalna temperatura wynosiła - 20°C. W takich przypadkach najważniejszy jest rozsądek i odpowiedzialność! Żeby nie wychłodzić organizmu musiałem być w ciągłym ruchu więc ostatnie 30 minut maszerowałem w pojedynkę – tłumaczy.

Jak sam przyznaje nie zatrzymał się nawet na sekundę. Wiedział, że przy takim wietrze jest to niebezpieczne.

- Ostatnie pól godziny minęło mi błyskawicznie. Miałem świadomość, że jestem już blisko celu, nie było chwili zwątpienia – przyznaje.

Ostatecznie zdobył szczyt w niespełna dwie godziny. Na górze poczekał na przyjaciela, ale przez cały czas pozostawał w ruchu.

- Zrobiłem kilka przysiadów i pajacyków żeby było mi ciepło. Kiedy dołączył mój przyjaciel ubrałem się i podziwialiśmy piękne widoki. Powrót ze Śnieżki oczywiście w ciuchach. Posłuchałem swojego organizmu. Wiadomo, że podczas schodzenia nie ma takiego wysiłku fizycznego, jak podczas wspinaczki – podsumowuje pan Paweł.

Jego wyczyn będzie miał tyle samo zwolenników, co przeciwników. Warto jednak zauważyć, że solidnie przygotował się do wyprawy i na każdym jej etapie dokładnie słuchał tego, co podpowiadało mu ciało i umysł. Podobną zasadę pan Paweł stosuje podczas tradycyjnego morsowania.

- Zawsze organizm sygnalizuje mi, że już czas wyjść z wody - podsumowuje.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wschowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto